
Do Tokaju dojechaliśmy późno, jak pisałem kemping zamknięty na głucho. Dopiero o 9.00 rano pojawił się samochód i bramy zostały otwarte. Po śniadaniu wybraliśmy się na zwiedzanie, kiedy to Pan na nas zaczął machać ręką… troszkę późno.
Sam Tokaj wart zwiedzenia, niemniej przeszliśmy miasteczko w 2 godziny ociągjąc się solidnie. Mieliśmy wrażenie że oprócz nas tylko ze dwie pary turystów się sennie przechadza po uliczkach.
Dopiero po dojściu do ulicy winnic widać było wszech obecną pandemię. Z kilku winnic otwarte były dwie, dwie na sprzedaż, a reszta zamknięta na głucho i to w południe w lipcu.
Po degustacji wina i zakupach wyruszyliśmy dalej w kierunku Hajduszoboszlo.